Czy skreślanie cyferek i nadzieje na wielkie kumulacje to coś złego? A co wtedy, kiedy obiecuję: „Panie Boże, pomóż mi wygrać, to ja połowę pieniędzy przeznaczę na budowę kościoła albo rozdam biednym”? O szukaniu racjonalnych wytłumaczeń nieracjonalnych rzeczywistości z br. Marcinem Radomskim OFM Cap rozmawia Marta Brzezińska.
Totolotek sam w sobie nie jest czymś złym. Wkłada się w tę grę losową niewielkie pieniądze, ale również ma się niewielkie szanse na wygraną. Niebezpieczeństwo zaczyna się wtedy, kiedy to skreślanie cyferek staje się nałogowe. Człowiek może się uzależnić od wszystkiego, a więc od skreślania liczb w nadziei na wygraną tym bardziej.
Sam w sobie Totalizator sportowy jest czymś obojętnym moralnie. Ale problem zaczyna się w momencie, kiedy człowiek zaczyna nadużywać tej rzeczywistości. Szanse na wygranie wielkich pieniędzy są naprawdę małe, więc sporo ludzi robi to po prostu dla zabawy. Ale w momencie, kiedy ktoś zaczyna tym żyć, totolotek jest jego jedyną nadzieją na rozwiązanie problemów finansowych, na utrzymanie rodziny, to wkrótce doprowadzi się do obsesji. I to jest złe, bo życiowe wybory człowieka przestają być wolne, podyktowane wolną wolną. Są dyktowane doborem odpowiednich numerów, śledzeniem kumulacji, etc. Człowiek, żeby zwiększyć swoje szanse kupuje coraz więcej kuponów, skreśla kolejne cyferki… i w efekcie „wkręca się” coraz bardziej, zaczyna tym żyć. I tu zaczynamy mówić o nałogu, czyli złu moralnym.
Każdy nałóg odrywa człowieka od rzeczywistości, nie pozwala mu normalnie funkcjonować w świecie realnym, wciąga w taką wirtualną rzeczywistość. Ktoś, kto zaczyna żyć totolotkiem żyje w świecie wirtualnych liczb, którymi rządzi czysty przypadek, chaos. Owszem, spotykam się z osobami, które skreślają kupony wedle jakichś skomplikowanych matematycznych wyliczeń, ale to jest taka racjonalna odpowiedź na coś, co wydaje się nieracjonalne. A trudno o racjonalną odpowiedź na coś, co jest nieracjonalne. Tu zaś człowiek w sposób racjonalny angażuje swój umysł w coś, co jest nieracjonalne.

Br. Marcin Radomski OFM Cap
A jeśli czyjąś grą kierują, pozornie dobre motywację? To kompletna bzdura, bo jeśli ktoś uzależnia czynienie dobra od przypadku, od ewentualnej wygranej, a nie od własnych pragnień, to nie ma tu mowy o charytatywnym działaniu. Działalność charytatywna opiera się na tym, że człowiek dzieli się tym, co ma, a nie czymś, czego nie ma, chociaż bardzo chciałby mieć. A tu posiadanie zależy przecież od całkowitego przypadku! Bez własnego wkładu oczekuję czegoś, czym miałbym się dzielić. Tu nie mówimy o żadnym miłosierdziu czy działaniu charytatywnym, to czyste wyrachowanie.
Zaryzykowałbym również stwierdzenie, że takie podejście może być pewnym dawaniem Panu Bogu sygnałów, że jeśli „dopomoże” w wygranej, to Jemu też się coś dostanie, bo zrobię dobry uczynek. „Spraw Boże, żebym wygrał, to ja dam połowę pieniędzy dla biednych dzieci, albo na budowę kościoła”. Takim myśleniem kieruje zwyczajna mentalność handlarza. Przysłowiowe „Panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek”. Człowiek miłosierny dzieląc się tym, co ma, odczuwa, że mu czegoś ubyło. A ten, kto wygrał milion i odda połowę, nawet nie poczuję, że ma czegoś mniej.
Co wtedy, kiedy ktoś notorycznie skreśla cyferki w nadziei na rozwiązanie swoich problemów finansowych albo na polepszenie warunków życiowych? Problemów finansowych zwykle nie rozwiązuje się w taki sposób, bo łatwo oderwać się od rzeczywistości. Jeśli ktoś szuka rozwiązania problemów finansowych, niech po prostu weźmie się do pracy, niech znajdzie sposób na zarobienie pieniędzy, a nie to, co mu został pakuje w coś, co nie daje pewnych szans na zysk.
Jak się ma sprawa właścicieli totalizatorów, którzy przecież czerpią ogromne zyski z bazowania na ludzkiej naiwności, nadziei na wygraną? No cóż, oni mają się świetnie i tyle. Podobnie jak z producentami wszelkich innych używek, które wciągają ludzi w nałogi. Takie samo pytanie można przecież zadać o sprzedawców alkoholu czy właścicieli kasyn. Wiadomo przecież, że wielu ludzi prowadzi to do tragedii życiowych. Totolotek też może kogoś doprowadzić do ruiny psychicznej, finansowej może niekoniecznie, chociaż nałogowe wypełnienie kuponów też przecież sporo kosztuje.
Rozmawiała Marta Brzezińska